Chisora vs Takam? Ozdobą londyńskiej gali (sobota – 28.07.2018) miał być pojedynek Dereka Chisory (29-8, 21 KO) z Carlosem Takamem (35-5-1, 27 KO). Nie był. W pierwszych rundach niespodziewanie zaatakował Takam (Francuz z pochodzenia Kameruńczyk) i zanosiło się na sensację.
Obaj ciężcy szli na wymianę w zwarciu, stroniąc od dystansu. Opierali się barkami i głowami na przeciwniku, jakby to były ostatnie a nie pierwsze rundy. Wyglądali na bardzo zmęczonych, ale to wynik przyjętej taktyki.
Bezskutecznie próbowali jednym ciosem „urwać głowę” rywalowi, kończąc walkę jednym ciosem. Bombardowali się wzajemnie mocnymi sierpami i prostymi strzelanymi przed siebie. Ilość celnych trafień była porażająca i doprawdy wydaje się dziwne, dlaczego Anglik nie padł na deski lub też jego ciosy nie powaliły oponenta.
Można byłoby nimi obdzielić kilka walk w królewskiej kategorii. W każdym razie normalny człowiek nie przeżyłby minuty po takiej „nawałnicy”, która była zaprzeczeniem ideałów boksu.

Takam w końcu nadział się na prawy sierp Chisory i musiał polec. Równie dobrze ten sam los mógł spotkać Chisorę, bo walka była wyrównana. „Ślepa furia” – tak można ją podsumować. (foto: news.com.au)
Takam słabł z każdą chwilą, pojedynek stawał się wyrównany, ale bez większych taktycznych czy jakościowych zmian. Chisora skrzętnie atakował i zdawało się, że zdominuje rywala, gdy ten w siódmej rundzie odżył i włączył kolejne pokłady energii.
Chisora vs Takam finał
W ósmej rundzie jednak nadszedł kres możliwości Francuza. Trafiony prawym sierpem w skroń padł na deski jak długi. Sędzia niepotrzebnie pozwolił mu wrócić do gry. Zamroczony i bez obrony Carlos poczłapał w stronę Dereka, aby zaraz paść na deski po kolejnym mocnym sierpie. Sędzia zakończył rywalizację, ogłaszając nokaut.

Chisora wygrał, mimo że od szóstej rundy powłóczył nogami i opadł z sił. Szkoda Takama, który włożył w walkę serce i ambicje. (foto: twitter.com – @LloydBurr)
To widowisko obnażyło brzydką stronę boksu, gdzie często liczy się zwykłe mordobicie, a bokser niczym maszyna przyzwyczajona podczas treningów do walki na worku wali na oślep w stronę rywala, instynktownie i bezmyślnie. To nie mogło się podobać. Anglik walczył przed własną publicznością a po nim na ring miał wyjść Dillian Whyte.
Dwa lata temu pokonał Chisorę i obaj pretendują do tytułu najlepszego na Wyspach. Marzy się im walka z Anthonym Joshuą o tytuły mistrzowskie. Takam, Chisora, a nawet Whyte są mimo wszystkich swoich zalet daleko od poziomu AJ-a i D. Wildera, którzy mają się zmierzyć w niedalekiej przyszłości.
Wszyscy trzej pretendenci dysponują ciosem kończącym potrafiącym położyć na deski każdego rywala, problem w tym, że ich zwycięstwa mogą być dość przypadkowe. Pojedynek Chisory z Takamem mógł wygrać Francuz, ale przypadkowo nadział się na „ręczną młockarnię” rywala.
Gdyby Chisora wszedł na ring z Tomaszem Adamkiem – miał z nim ostatnio walczyć, wszystko było „dogadane”. Polak nie miałby szans. 34-letni Anglik zrobiłby ze starszego o siedem lat kolegi po fachu miazgę. Kultura walki i techniczny boks z pewnością przegrałby ze ślepą furią.