Adamek vs Grant i Gołota

Tomasz Adamek sparaliżowany strachem uciekał po ringu przed Grantem. Największą wartością tej walki była lekcja dla Tomka, czym tak naprawdę jest waga ciężka. W zasadzie wystarczy tutaj jeden cios zadany obojętnie gdzie i obojętnie jak, a rywal słabszy fizycznie „wymięka”, nie ma innej opcji. Przekonał się o tym także Albert Sosnowski w walce z Witalijem Kliczką. W przeciwieństwie do Michaela Granta Kliczko nie stał i nie czekał, ale łoił skórę rywalowi, trafiał lewą i niemal gromił prawym sierpem lub prostym.

Grant nie był wymagającym rywalem. Rozleniwiony i daleki od formy, bez kondycji, otrzymał od Adamka zaskakująco dużo lewych sierpów i one zrobiły wrażenie. Uparcie jednak odsłaniał i nadstawiał prawy policzek, zachęcając Adamka do walenia. W pewnym momencie nawet komentator zauważył, że „Goliat” robi tak specjalnie, aby skontrować „Dawida” i posłać go na deski ringu. Nie miał racji, Grantowi najzwyczajniej w świecie nie chciało się bronić prawej flanki, ponieważ wiadomo od dawna – po trzech porażkach, iż tak naprawdę „wyłącznik ochoty” do walki ma na lewej skroni, a szczękę ma ze szkła. Gdyby Adamek obejrzał dokładniej przegrane walki Amerykanina, przemyślał swoją taktykę, byłoby lepiej.

Adamek vs Grant i Gołota - foto: wp.pl

Walka z Grantem była kontynuacją pojedynku z Gołotą. Adamek miał nią przekonać kibiców, że właśnie wygrana z pasywnym byłym mistrzem Andrew Gołotą i łomot nie był przypadkiem, da się też powtórzyć na aktywnie walczącym pogromcy Gołoty. Po walce z Grantem wiem, że Adamek wyrządził krzywdę Gołocie.

Tomek zaskoczył Andrew agresją i sterczącymi od nienawiści „wilczymi kłami”, a przecież łączyła ich przyjaźń i z pewnością Gołota nie zamierzał powalić Adamka na ringu. Przed meczem mogli obaj mówić różne rzeczy. Zaproszenie na galę do Polski jednak odebrał jako część promocji Tomka w USA, którego czuł się opiekunem i być może mentorem. Adamek wybrał jednak karierę i pieniądze, odrzucił przyjaźń Gołoty, ośmieszył go. Wiadomo było jednak, iż kolejna walka będzie musiała zweryfikować możliwości Adamka. Arreola zlekceważył pojedynek i w ogóle nie przygotował się poważnie, Grant owszem, poczuł, że ta walka może dać mu upragniony powrót na ring i intratne walki. Zachowanie i ringowa „napaść” na niemal emerytowanego Gołotę była przejawem pychy, a także cwaniactwa pięściarza z Gilowic. Tak, nie wyszli obaj na ring, aby sobie z Andrew składać życzenia lub markować ciosy. Grant odsłonił prawdziwą twarz i możliwości „Górala”, a raczej ich brak.

Adamek vs Gołota - przyjaźń biletem do kariery?

Aby coś wywalczyć w kategorii ciężkiej, należy być „ciężkim”, czyli mieć odpowiednie gabaryty i umieć się bronić (od czasu do czasu trafić rywala) albo należy mieć powalający cios. Adamek nie ma ani jednego, ani drugiego. Będzie tak długo skakał wokół góry, dopóki góra nie tąpnie i nie trafi go. Mogą być wówczas potrzebne nosze… Adamek wie teraz, na co się naraża i czym ryzykuje.

Tomek pragnie, aby widzowie uwierzyli, iż jest „szybki jak błyskawica”, a nie jest, bo w ringu nie chodzi o szybkość uciekania, ale szybkość i wagę zadawanych ciosów. Tworzy wokół siebie PR niezależności i samodzielności, a tak naprawdę stał się zakładnikiem agentów i pomocników, także stacji telewizyjnych stawiających warunki. Twierdzi, że ciężko pracuje i jest w doskonałej kondycji, a na ringu tego nie widać. Niemal omdlały nurkował pod i pomiędzy potężnymi ramionami Granta, robił uniki, lecz nie było go stać na kontrę, gdy po uniku miał przeciwnika zupełnie odkrytego. Bał się też bić seriami, aby przypadkiem nie odsłonić się i nie oberwać. No, ale sam sobie wybrał takiego rywala.

Nie zgadzam się z tezą, jakoby zmiana trenera miała tak ogromne znaczenie na walkę Adamka czy też obniżała jego sportową wartość. Profesjonalny bokser sam wie najlepiej, z kim mu się dobrze pracuje i czego chce. Jeśli więc rezygnuje z trenera, który wcześniej osiągał sukcesy m. in. z Andrzejem Gołotą, to ma do tego prawo. Każdy chce się rozwijać lub szlifować to, czego z poprzednim trenerem nie był w stanie. Rolą trenera jest ogólny rozwój zawodnika, opracowanie programu przygotowań i taktyki na mecz. W trakcie zawodów trener jest drugą parą oczu widzącą obiektywnie poza umysłem sportowca. Jego uwagi mają ważną moc, ale nie zawsze są celne lub zamieniane w czyn. Było kilka walk Gołoty, które przegrał razem z Gmitrukiem…

Adamek vs Grant - rozbite łuki brwiowe - foto: wp.pl

Taktyka sędziowska w USA jest jasna i czytelna, podobnie jak w Europie zresztą. Jeśli pretendent nie przejawia zaangażowania walką, nie stara się atakować, czyli pokonać mistrza, przegrywa na punkty. Wszyscy widzieliśmy, że stroną bardziej aktywną był Adamek, choć to o jego pas IBF toczyła się gra. Z pewnością ambicji mu nie brakowało, natomiast Grant przysnął. Przed walką zapowiadał, że pokaże Adamkowi, jak wygląda waga ciężka, kilka razy trafił, ale to za mało. Taki wielki mężczyzna… i dał się poobijać, wstyd. No i te jego faule. Lewą ręką lub prawą potrafił niedźwiedzim ruchem, takim od niechcenia pociągnąć przeciwnika i niemal przewrócić. Gdyby tak jeszcze Grant potrafił walczyć jak mężczyzna… Zmiótłby Tomka z ringu.

Walki Adamka w ciężkiej mogą w przyszłości przypominać sparingi lub treningi, na które mistrz będzie ze sobą zabierał skakankę. Miejsce Adamka z pewnością jest wśród takich pięściarzy jak Powietkin, Haye czy Sosnowski. Bracia Kliczko i waga ciężka w wykonaniu wieżowców, to całkiem inna bajka. Tam tylko „małemu” Mikeowi Tysonowi udawało się przeżyć, ponieważ miał „dynamit” w pięściach i potrafił nim rozsadzać skronie rywali. Adamek na razie tego nie ma.